Światło przed burzą jest zachwycające. Na zdjęciu poniżej, burza zbliżała się do Matragony z południowego wschodu.
Zdarzyła nam się burza, którą przesiedziałam w kucki pod najniższym drzewem i nie miałam najmniejszej ochoty wyciągać aparatu, żeby ją sfotografować. Dopiero po powrocie z wakacji dowiedzieliśmy się, że tego dnia na Połoninie Wetlińskiej piorun poraził dwoje turystów. Nadchodzącą burzę słychać było na długo przed tym, jak nawałnica zastała nas w pobliżu Dwernika Kamień. Zdążyliśmy zejść do lasu i przycupnąć w zagłębieniu. Po chwili poszycie lasu zakotłowało się. Patrzyłam, jak zeschłe, bukowe liście podskakują na ziemi wokół nas. To grad, wielkości laskowych orzechów, wprawił je w ten szaleńczy taniec. Patrzeliśmy zdumieni - grad w środku lata? Potem nagle zrobiło się ciemno, a po chwili las wokół nas wypełniła gęsta mgła. Czułam się jak w mrocznym horrorze. Musieliśmy odczekać dłuższą chwilę, zanim chmury się podniosły i pełni wrażeń wróciliśmy do domu na kolację. Całe szczęście, że nasi synowie tym razem nie chcieli iść z nami, a może właśnie szkoda, bo mieliby okazję doświadczyć burzy w górach i poznać kilka zasad zachowania się w czasie jej trwania.Te dwa zdjęcia zamieszczone poniżej, zrobiliśmy pomrukującej zza ukraińskiej granicy burzy, która jednak nie pofatygowała się, żeby ją przekroczyć.

Za chwilę ogarnie nas mgła...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz