piątek, 27 maja 2011
Bieszczady - Rusałka kratkowiec nad Sanem
Ciekawie prezentował się misterny rysunek na spodniej stronie jego skrzydeł, który wyglądał jak jasna siateczka na fioletowo-brunatnym tle. Gatunek tego motyla charakteryzuje się ciekawą własnością, a mianowicie ubarwienie wierzchu jego skrzydeł zmienia się w zależności od pory roku. Wiosną, w maju i czerwcu spotkać można osobniki ceglasto-pomarańczowe z czarnym deseniem. Natomiast od lipca do końca sierpnia pojawiają się okazy czarne z białą i pomarańczową przepaską.
Rusałka kratkowiec, która mi towarzyszyła w czasie odpoczynku nad Sanem miała właśnie ubarwienie formy letniej. Czasami może pojawić się jeszcze trzecie pokolenie, które przywdziewa sukienki będące połączeniem obu poprzednich motylich kreacji.
czwartek, 19 maja 2011
Bieszczady - olsza szara i sukcesja wtórna
Ścięte pniaki miały szarą korę, stąd moje słuszne skojarzenie z olszą szarą, która w górach porasta kamieniste koryta potoków. Olsza szara jest pionierskim gatunkiem drzewa. Takie cechy olszy szarej, jak szybki wzrost, wytwarzanie lekkich nasion roznoszonych przez wiatr, małe wymagania w stosunku do gleby, znoszenie niskich temperatur, a jednocześnie dobry wzrost na otwartej przestrzeni pomogły jej przy zasiedleniu dużych obszarów w Bieszczadach. Na opustoszałe po II Wojnie Światowej, niezalesione tereny, gdzie zaprzestano upraw rolnych, wkroczyła mało wymagająca olsza szara. Te niewysokie (20 m) i krótko żyjące drzewa (30-70 lat) przygotowały miejsce dla swoich następców - buków i jodeł, które o ironio, rosły tu przed nimi. Pod osłoną zarośli olchowych, a potem na ich obumarłych szczątkach wracał na dawne tereny las, który przed wiekami musiał ustąpić miejsca człowiekowi.
niedziela, 1 maja 2011
Bieszczady - cerkiew w Łopience i stara lipa
Męska część naszej wycieczki poszła zwiedzać okolice, a ja zostałam na Mszy Św.
Mnie Łopienka dostarczyła przeżyć duchowych, a moi mężczyźni hartowali swoje ciała w zaroślach pokrzyw, które porastały okoliczną ścieżkę dydaktyczną ;-)
Czekając na chłopaków oglądałam najbliższe otoczenie cerkwi. Rosną tam stare lipy. Drzewa te często sadzono wokół cerkwi - w tradycji Bojków lipy łączono z postacią Maryi.
Koło prezbiterium cerkwi rośnie lipa, w której pniu znajduje się spora dziupla.
Dziupla ta przypomina niektórym gigantyczną dziurkę od klucza. Mnie natomiast jej zarys przywiódł na myśl figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem. Dopiero później przeczytałam, że z lipą wiąże się opowieść, według której na tym właśnie drzewie znaleziono ikonę Matki Bożej. Obok tego miejsca zbudowano murowaną kapliczkę, w której umieszczono obraz. Dopiero później dobudowano cerkiew do starszej kapliczki. Nie wiadomo, czy tak było naprawdę. Półkolista wieżyczka na wschodniej ścianie cerkwi wygląda jednak zagadkowo.
poniedziałek, 18 kwietnia 2011
Bieszczady - dziki bez hebd na przełęczy Przysłup Caryński
Zbliżaliśmy się do schroniska "Koliba" w Przysłupiu Caryńskim. Wiatr przyniósł dziwny, odurzający zapach. Nie mogliśmy się zdecydować, czy jest on przyjemny czy raczej nie. Zdania były podzielone, większość określiła go jako drażniący. Rozejrzałam się - przy drodze rosły gęste zarośla utworzone przez roliny o ładnych, pierzastych liściach i białych kwiatach. To właśnie te drobne kwiaty, zebrane w pompony pachniały tak intensywnie. Kwiaty miały charakterystyczne czerwone pylniki. Takie aromatyczne powitanie zafundował nam dziki bez hebd, który rośnie bujnie przy drodze obok schroniska "Koliba".
Roślina jest w całości trująca, chociaż niektóre ptaki zjadają jej czarne owoce. Zimę roślina „przesypia” w postaci podziemnych rozłogów. Nadziemne łodygi, choć są grube i wyglądają solidnie, to nie drewnieją i zamierają na zimę. Latem dziki bez hebd jest licznie odwiedzany przez motyle, zwłaszcza rusałki. Jeden z nich – rusałka admirał wdzięcznie pozował nam do zdjęć.
piątek, 8 kwietnia 2011
Bieszczady - buki uszkodzone przez zwierzęta (popastwiskowe) i przez mróz
W czasie naszych wędrówek po bieszczadzkich szlakach spotykamy stare buki o dramatyczne powyginanych pędach. Niektóre mają wyjątkowo grube, krępe pnie. Bywa, że kilka pni wyrasta z jednego korzenia. Potężne konary tych buków rozrastają się szeroko na boki na niezbyt dużej wysokości (ok. 1,5 m). Ich fantastyczne kształty dają pole do popisu naszej wyobraźni. W ten sposób spotkałam kiedyś pośród lasu tańczącą parę. A może to byli kochankowie w miłosnym uścisku? Co tam komu fantazja podpowie ;)
To są "pastwiskowe" formy buków. Nazwa wskazuje, że te oryginalne twory powstały w związku z pasterską gospodarką, która była prowadzona w Bieszczadach do czasów II Wojny Światowej. Zwierzęta wypasane na tych terenach (dozwolony był wypas leśny), bydło przepędzane przez lasy na targi, uszkadzały młode drzewka, zgryzając słodkie pędy i liście. Po utracie głównego pędu, dzięki dużej witalności buka, drzewo wytwarzało pędy boczne z pączków dotąd uśpionych. Trwający latami proces deformacji dał w rezultacie drzewa o krótkich pniach i szeroko rozpostartych konarach.Oryginalne kształty bukowych pni mogą też być świadectwem wyjątkowo srogiej zimy, która nawiedziła południowo-wschodnią Polskę na przełomie 1928/1929 roku. Przy swoich dobrych zdolnościach przystosowawczych, buk zwyczajny jest stosunkowo wrażliwy na mrozy. Duże i gwałtowne spadki temperatur mogą wyrządzić olbrzymie szkody w drzewostanach bukowych. Przemarzanie pni, masowe pęknięcia i odpadanie kory, listwy mrozowe, wszystko to powoduje osłabienie drzew. Takie uszkodzone buki są atakowane przez pasożyty, chorobotwórcze grzyby oraz przez owady.
Kondycję drzewa, na jakiś czas, może poprawić wizyta ptasiego doktora – dzięcioła. Drzewa zaatakowane przez szkodniki są chętnie odwiedzane przez te ptaki z racji dostępności pokarmu. W takim uszkodzonym pniu łatwiej też rodzicom wykuć dziuplę, w której zakładają gniazdo. Pomyśleć, jaka wygoda w okresie karmienia młodych, kiedy pożywienie jest na wyciągnięcie … języka ;) Takie olbrzymy, puste wewnątrz długo jeszcze stoją przybierając z czasem fantastyczne kształty.
Ciekawe kształty pni buków powstają także pod wpływem zjawiska zwanego spełzywaniem, które opisałam w osobnym poście Spełzywanie.
piątek, 1 kwietnia 2011
Bieszczady - błoto na szlaku
piątek, 25 marca 2011
Bieszczady - Niedźwiedź i cerkiew w Smolniku nad Sanem
Bieszczady są miejscem, gdzie żyje najwięcej niedźwiedzi brunatnych w Polsce. Jednak bezpośrednie spotkania z tym dużym ssakiem zdarzają się rzadko. Łatwiej można natrafić na jego ślady w postaci tropów odciśniętych w miękkiej glinie, czy na śniegu. Czasem obecność niedźwiedzia zdradzają też inne znaki, takie jak rozgrzebane mrowiska, ślady potężnych pazurów na pniach drzew lub zbutwiałych kłodach. Taki oryginalny rysunek, wykonany przez niedźwiedzie pazury, można obejrzeć w zupełnie nietypowym miejscu, bo na ścianie drewnianej cerkwi w Smolniku nad Sanem.
Czego miś szukał w cerkwi? Może nie w samej cerki, tylko pod jej okapem - zwierzak próbował dostać się do gniazda pszczół i uraczyć słodkim miodem. Wszystkim znana jest ta słabość misia.
W staropolskiej nazwie tego zwierzęcia zaszyfrowana jest jego miłość do miodu. Dawne polskie "miedźwiedź" brzmi bardzo podobnie do współczesnego rosyjskiego медведь [miedwied] i oznacza "jedzący miód" (medv-ed = miód + jeść). Natomiast ukraińskie ведмідь [wiedmid] brzmi dla mnie, jak określenie tego, który wie, gdzie miód.
Bez wątpienia niedźwiedź wie, gdzie szukać miodu, a kiedy się do niego dostanie, to ze smakiem go zjada. Pokusa jest tak silna, że niedźwiedzie w Bieszczadach wyrządzają szkody w pasiekach, rozbijając ule, żeby dostać się do miodu. Na jesieni niedźwiedź ma spory apetyt, a miód dostarcza dużo łatwo przyswajalnych kalorii. Jest to istotne przy gromadzeniu przez zwierzę zapasów tłuszczu przed zapadnięciem w sen zimowy.
Tym razem trzeba było obejść się smakiem – słodkie plastry miodu były za wysoko ;)
piątek, 18 marca 2011
Bieszczady - żółte kwiaty rudbekii przy drodze
Okazuje się, że rudbekia jest gatunkiem ekspansywnym i w sprzyjających warunkach rozrasta się tworząc zwarte łany.
Jest jedną z najstarszych roślin dekoracyjnych sprowadzonych z Ameryki Północnej. Jako roślina ozdobna jest mało wymagająca i może rosnąć przez wiele lat bez specjalnych zabiegów pielęgnacyjnych. Jej wysokie, wybujałe łodygi wymagają podpór i podwiązywania, w zagrodach była więc sadzona przy płotach. Stąd rozpoczęła swój triumfalny pochód, kolonizując powoli dolinę Sanu wraz z jego dopływami.
Tam, skąd pochodzi, rudbekia rośnie na terenach wilgotnych, w lasach i na ich obrzeżach, w dolinach rzecznych i na wilgotnych łąkach. W dolinie Sanu i jego dopływów znalazła więc dogodne warunki do wzrostu.
Dodatkowym czynnikiem, który sprzyja rozprzestrzenianiu się rudbekii nagiej jest możliwość rozmnażania wegetatywnego przy pomocy krótkich podziemnych rozłogów, występujących u tej byliny. Sprzyja to tworzeniu przez rudbekię zwartych, jednogatunkowych łanów uniemożliwiających rozwój jakichkolwiek innych roślin.
Wspomniane cechy rudbekii nagiej czynią z niej gatunek inwazyjny - czyli taki obcy gatunek, który rozprzestrzenia się w danym środowisku i konkurując z rodzimymi gatunkami, przyczynia się do ich wyginięcia.
Wygląda więc na to, że rudbekia naga, choć taka urokliwa, nie jest mile widzianym gościem w Bieszczadach. Szczególnie że tereny, które opanowała, to obszary chronione. Utworzono je między innymi po to, aby zachować bogactwo gatunkowe i chronić siedliska nadrzeczne, które niestety są najłatwiej kolonizowane przez rośliny inwazyjne.
sobota, 12 marca 2011
Beskid Niski i Bieszczady - spełzywanie gruntu na stoku
Chociaż wędrowałam na zachód od Osławy, więc geograficznie był to już Beskid Niski, nie zaś Bieszczady, to przyroda nie dała mi odczuć wyraźnej różnicy. Tak samo mogłam nacieszyć oczy widokiem łagodnych pagórków, porośniętych buczyną. Na wzgórzu o nazwie Kamień zatrzymałam się dłużej. Sporo tu było drzew o fantazyjnie powyginanych pniach i wielkich głazów rozrzuconych na grzbiecie góry. Kamieni leżało zdecydowanie więcej niż jeden, jak sugerowała nazwa ;-)
Niektóre buki miały łukowato wygięte pnie u samej podstawy. Wyglądały jak wielkie litery "J" (oczywiście, kiedy popatrzyłam na nie z drugiej strony były już literami "L"-))).
Te drzewa wybrały się na, ledwie zauważalny, spacer w dół stoku. Taką podróż zawdzięczają zjawisku spełzywania. Występuje ono nawet na słabo nachylonych stokach, szczególnie, gdy gleba jest bogata w minerały ilaste, które pod wpływem wody pęcznieją i tracą spójność. Grawitacja sprawia, że plastyczna warstwa gruntu wolno wędruje w dół stoku. Widocznymi oznakami tego bardzo powolnego procesu są, między innymi, właśnie zdeformowane pnie drzew.
Z nastaniem wiosny, kiedy ziemia rozmarza, a topniejące śniegi rozmiękczają grunt, wierzchnie jego warstwy zsuwają się w dół zbocza. To przesuwanie się wierzchniej warstwy gleby powoduje pochylanie się rosnących tam drzew. W czasie wegetacji drzewa, które mają naturalną tendencję do pionowego wzrostu w górę, wyginają się u podstawy. W ten sposób odzyskują pionową postawę, za to ich pień staje się łukowato wygięty. Proces trwający latami daje w efekcie "tańczące" drzewa na zboczu góry.Dla porównania, martwe drzewo, takie jak ten uschnięty pień na zdjęciu powyżej, już nie broni się przed upadkiem. Podobnie pochylone sylwetki słupów, płotów, murków, mogą być jeszcze jedną oznaką spełzywania.
piątek, 4 marca 2011
Bieszczady - chrząszcz grabarz
W pobliżu pojawił się ruchliwy owad, jaskrawo ubarwiony, czarno-pomarańczowy chrząszcz - grabarz. Nerwowo biegał wokół ciała ryjówki, wciskał się pod nie, odfruwał, żeby już za chwilę z powrotem wylądować na udeptanej ścieżce. Chyba to twarde podłoże, pełne kamieni było przyczyną nerwowej bieganiny grabarza.
Owad ten ma bowiem ciekawą biologię. Para tych chrząszczy podkopuje znalezioną padlinę, która za ich sprawą, w ciągu kilku godzin znika pod powierzchnią ziemi. Samica kopie do niej tunelik, w którym w osobnych jamkach składa jaja. Potem przygotowuje pożywienie dla dzieci. Po kilku dniach pojawiają się larwy, które mama karmi kropelkami przygotowanego wcześniej pokarmu. Opiekowanie się potomstwem przywodzi na myśl zachowanie zwierząt wyższych, takich jak ptaki czy ssaki, bo w świecie owadów występuje tylko u nielicznych.
Niestety, nie miałam przy sobie aparatu fotograficznego, więc nie utrwaliłam portretu tego interesującego chrząszcza. Podam chociaż link do zdjęcia z Wikipedii: Grabarz pospolity.
piątek, 25 lutego 2011
Bieszczady - drzewostan nasienny
Po drodze mijaliśmy plac – składowisko ściętych buków (dla mnie to jest zawsze smutny widok).
Trochę dalej, na niezbyt długim odcinku, ścieżka wiodła przez drzewostan nasienny.
Rosną tutaj doborowe, dorodne i najzdrowsze okazy buka. Zbiera się z nich nasiona w celu wyhodowania nowych pokoleń drzew, które będą miały korzystne cechy. Mogą to być takie własności jak: prosty pień, dobrze ulistniona i długa korona, duża zdrowotność drzewa, jego pełna zdolność do kwitnienia i wydawania nasion, bądź też stosunkowo szybki przyrost. Taki drzewostan ma wysoką jakość hodowlaną w wybranym miejscu.
Rosnące tu drzewa miały prosty, strzelisty pokrój pnia, a kiedy wyrastały ze stromego miejscami zbocza, wydawały się jeszcze wyższe. Ich wierzchołki znikały wysoko nad naszymi głowami w zielonej kopule lasu.
Nieco dalej mijaliśmy okazałe wychodnie skalne, które miejscami wkomponowane były w stromą, prawie pionową ścianę. Amatorom mocnych wrażeń wyjaśniam, że ścieżka biegnie u podnóża ściany i podziwia się ją patrząc w górę, a nie pod nogi ;)
sobota, 19 lutego 2011
Bieszczady - chmiel i Chmiel
Sama wieś Chmiel położona jest w dolinie Sanu i jego prawego dopływu, na południowym stoku pasma Otrytu. Taka słoneczna wystawa stwarza specyficzne warunki klimatyczne i wpływa na wydłużenie okresu wegetacyjnego w tej okolicy.
piątek, 11 lutego 2011
Muzeum Młynarstwa i Wsi w Ustrzykach Dolnych
niedziela, 6 lutego 2011
Bieszczady - Otryt
Chociaż nie było specjalnie gorąco, to wysoka wilgotność sprawiła, że czuliśmy się po trosze, jak w tropikalnym lesie. Wilgoć osiadała na wszystkim. Delikatne nici pajęczyn wyglądały, jak kłębki cukrowej waty.
Przy "Chacie Socjologa"