Oj, chmielu, chmielu, ty bujne ziele,
Bez cie nie będzie żadne wesele.
Oj, chmielu, oj, niebożę,
Niech ci Pan Bóg dopomoże,

chmielu niebożę.

piątek, 25 lutego 2011

Bieszczady - drzewostan nasienny

Wybraliśmy się na Dwernik Kamień ścieżką dydaktyczną z Zatwarnicy.
Po drodze mijaliśmy plac – składowisko ściętych buków (dla mnie to jest zawsze smutny widok).

Trochę dalej, na niezbyt długim odcinku, ścieżka wiodła przez drzewostan nasienny.
Rosną tutaj doborowe, dorodne i najzdrowsze okazy buka. Zbiera się z nich nasiona w celu wyhodowania nowych pokoleń drzew, które będą miały korzystne cechy. Mogą to być takie własności jak: prosty pień, dobrze ulistniona i długa korona, duża zdrowotność drzewa, jego pełna zdolność do kwitnienia i wydawania nasion, bądź też stosunkowo szybki przyrost. Taki drzewostan ma wysoką jakość hodowlaną w wybranym miejscu.


Rosnące tu drzewa miały prosty, strzelisty pokrój pnia, a kiedy wyrastały ze stromego miejscami zbocza, wydawały się jeszcze wyższe. Ich wierzchołki znikały wysoko nad naszymi głowami w zielonej kopule lasu.

Nieco dalej mijaliśmy okazałe wychodnie skalne, które miejscami wkomponowane były w stromą, prawie pionową ścianę. Amatorom mocnych wrażeń wyjaśniam, że ścieżka biegnie u podnóża ściany i podziwia się ją patrząc w górę, a nie pod nogi ;)

sobota, 19 lutego 2011

Bieszczady - chmiel i Chmiel


Nazwa wsi Chmiel kojarzy mi się z ładnym pnączem o interesującym kształcie liści i owocostanów. Pewnie smakoszom piwa, do których nie należę, nazwa Chmiel przywodzi na myśl ich ulubiony trunek. Myślałam nawet, że nazwa wsi wzięła się od uprawy tej rośliny na okolicznych polach, ale pochodzi ona raczej od chmielu rosnącego tu dziko.

Chmiel zwyczajny jest rośliną lubiącą dobrą, wilgotną ziemię i rośnie często przy płotach lub cieńszych drzewach w nasłonecznionych miejscach. Widziałam warkocze chmielowych pędów oplatających zarośla olchowe nad brzegiem Sanu poniżej cerkwi w Chmielu.

Sama wieś Chmiel położona jest w dolinie Sanu i jego prawego dopływu, na południowym stoku pasma Otrytu. Taka słoneczna wystawa stwarza specyficzne warunki klimatyczne i wpływa na wydłużenie okresu wegetacyjnego w tej okolicy.


Chmiel ma więc w Chmielu dogodne warunki do wzrostu i dobrze, bo mnie bardzo się podoba taka nazwa miejscowości pochodzenia roślinnego, a do tego jeszcze ekologicznie uzasadniona :)

piątek, 11 lutego 2011

Muzeum Młynarstwa i Wsi w Ustrzykach Dolnych

Nie zawsze ma się ochotę na osławione, bieszczadzkie błotko, więc w deszczowy dzień wybraliśmy się do Muzeum Młynarstwa i Wsi w Ustrzykach Dolnych.
Trafiliśmy tam niedługo po udostępnieniu 5-kondygnacyjnego młyna dla zwiedzających. Gospodarz, Pan Janusz Bałkota, z wielką pasją opowiadał o historii tego miejsca. Widać było jego niezwykłe zaangażowanie, wiedzę, a przede wszystkim szacunek i podziw dla ludzi i ich pracy wykonywanej tu przez lata. Poprzednia właścicielka, która po śmierci męża sama prowadziła młyn, bardzo chciała żeby młyn nie stracił swojego dotychczasowego charakteru. Widząc wielkie oddanie z jakim obecni właściciele zajmują się tym starym młynem, można być spokojnym o dalsze jego losy. Myślę, że również po części spełni się wola Pani Młynarzowej, aby młyn pracował nadal. Bo chociaż nie będzie już mielił ziaren zbóż na mąkę, to będzie teraz mielił ziarna historii. Odwiedzając to miejsce, czuliśmy się uraczeni wyjątkową strawą duchową.
Na zdjęciu poniżej widać niesamowitą wytrzymałość bambusa. Kilka pędów tej egzotycznej trawy utrzymuje ciężar paru ton.
Zachowane oryginalne tabliczki są bardzo wymowne ;)

niedziela, 6 lutego 2011

Bieszczady - Otryt

W mglisty, ciepły ranek szliśmy z Doliny Sanu na Otryt. Miałam wrażenie, że powoli wchodzimy w chmury. Otryt nie jest szczególnie widokowym miejscem. Porasta go gęsty bukowo - jodłowy las, a nieliczne, zarastające polany nie dają rozległych widoków. Do tego jeszcze ta mgła ograniczająca obserwację, więc nastawiłam się bardziej na patrzenie "do wnętrza" Otrytu.
Chociaż nie było specjalnie gorąco, to wysoka wilgotność sprawiła, że czuliśmy się po trosze, jak w tropikalnym lesie. Wilgoć osiadała na wszystkim. Delikatne nici pajęczyn wyglądały, jak kłębki cukrowej waty.

Przy "Chacie Socjologa"