Bieszczady są miejscem, gdzie żyje najwięcej niedźwiedzi brunatnych w Polsce. Jednak bezpośrednie spotkania z tym dużym ssakiem zdarzają się rzadko. Łatwiej można natrafić na jego ślady w postaci tropów odciśniętych w miękkiej glinie, czy na śniegu. Czasem obecność niedźwiedzia zdradzają też inne znaki, takie jak rozgrzebane mrowiska, ślady potężnych pazurów na pniach drzew lub zbutwiałych kłodach. Taki oryginalny rysunek, wykonany przez niedźwiedzie pazury, można obejrzeć w zupełnie nietypowym miejscu, bo na ścianie drewnianej cerkwi w Smolniku nad Sanem.


W staropolskiej nazwie tego zwierzęcia zaszyfrowana jest jego miłość do miodu. Dawne polskie "miedźwiedź" brzmi bardzo podobnie do współczesnego rosyjskiego медведь [miedwied] i oznacza "jedzący miód" (medv-ed = miód + jeść). Natomiast ukraińskie ведмідь [wiedmid] brzmi dla mnie, jak określenie tego, który wie, gdzie miód.
Bez wątpienia niedźwiedź wie, gdzie szukać miodu, a kiedy się do niego dostanie, to ze smakiem go zjada. Pokusa jest tak silna, że niedźwiedzie w Bieszczadach wyrządzają szkody w pasiekach, rozbijając ule, żeby dostać się do miodu. Na jesieni niedźwiedź ma spory apetyt, a miód dostarcza dużo łatwo przyswajalnych kalorii. Jest to istotne przy gromadzeniu przez zwierzę zapasów tłuszczu przed zapadnięciem w sen zimowy.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz