Oj, chmielu, chmielu, ty bujne ziele,
Bez cie nie będzie żadne wesele.
Oj, chmielu, oj, niebożę,
Niech ci Pan Bóg dopomoże,

chmielu niebożę.

środa, 21 kwietnia 2010

Bieszczady - deszcz w Cisnej i salamandra

„Spośród wielu bzdur,
które niosą stada chmur
ja lubię deszcz, deszcz w Cisnej.”

/muz. Jacek Mikuła, sł. Bogdan Olewicz/

Jak śpiewa Krystyna Prońko, w Bieszczadach nawet zwykły deszcz smakuje wyjątkowo.

Ponad 20 lat temu, taki deszcz w Cisnej przyniósł mi spotkanie z salamandrą plamistą. Wtedy pierwszy raz zobaczyłam, szykownie odzianą w lśniącą czarno-żółtą suknię, salamandrę. Wyszła na spacer po deszczu i na swoje delikatne ciałko zbierała krople dżdżu zwisające z wysokich traw. Poruszała się trochę nieporadnie i ale bez pośpiechu, jakby doskonale wiedziała, że nie ma wielu amatorów czyhających na jej życie. A to za sprawą gruczołów jadowych, rozmieszczonych na jej grzbiecie i z boku głowy.

Jaskrawe ubarwienie salamandry, to ostrzeżenie: „Uwaga! Nie próbuj mnie zjeść. Jestem niesmaczna i trująca.” Kiedy napastnik poczuje ostry, piekący smak jadu, traci ochotę na taką przekąskę i następnym razem, pewnie już nie zaczepi tego intrygującego płaza. Jad z gruczołów wydostaje się dopiero po bezpośrednim kontakcie ze skórą zwierzęcia. Nie potrafi ono wydzielić jadu samoistnie, nawet kiedy zostanie silnie przestraszone. Lepiej więc nie dotykać i nie brać do ręki delikatnej salamandry, bo chociaż dla nas jad nie stanowi zagrożenia, to może nieprzyjemnie podrażnić spojówki, kiedy potrzemy oczy.

Egzotyczna uroda salamandry i jej spokojne, jakby dostojne usposobienie sprawiły, że po każdym deszczu w Bieszczadach, wyglądam tego sympatycznego płaza.

Z ostatniego naszego spotkania mam pamiątkę, bo szczęśliwie wzięłam ze sobą aparat. Znowu było po sporej ulewie, którą przeczekaliśmy pod drzewami w drodze do Jeziorek Dusztyńskich.
W pobliżu brzegu jeziorka, w spróchniałym pniu, znalazła schronienie urodziwa czarno-żółta dama – salamandra plamista.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz